Często mówimy sobie lub komuś: weź się w garść. Pranajama może pomóc w wypuszczeniu z garści, siebie, problemów, cokolwiek tam mocno ścisnęliśmy.
Bierzemy oddechy i oddajemy od pierwszego haustu powietrza tuż po narodzinach, aż po ostatni wydech w momencie śmierci. Najczęściej nie zwracamy uwagi na ten podstawowy dla naszej fizjologii rytm przyjmowania i oddawania. Powietrze przez nas przepływa, nie sposób go wziąć na własność lub zdyscyplinować.
Ludzka psychika z trudem znosi brak pewności, ciągłe zmiany. Równie kiepsko sobie radzi z nadmiarem sprzecznych informacji. Dlatego nasz umysł pomaga nam zbudować zrozumiały obraz i samych siebie i świata, w którym żyjemy. Bez tej pracy umysłu nie moglibyśmy funkcjonować. To dzięki niej możemy planować, wyznaczać cele, dążyć do szczęścia, kształtować swój los. Jednakże umysłowe porządkowanie wrażeń czasem zmusza nas by gdzieś w niedostępne świadomości miejsce upchnąć naszą słabość, naszą niepewność, pozorność naszej kontroli nad życiem.
Rytm oddechu przypomina o płynności istnienia: konieczności oddawania tego co już, wydawałoby się, mamy i przyjmowania czegoś nowego, tego co dla nas nieznane. Życia w garści nie sposób ścisnąć, bo ono jest niezwykłym darem. Nie jest naszą własnością, choć mówimy, że jest nasze. Dane nam jest na pewien czas i dzielimy je z innymi: z innymi ludźmi, ze zwierzętami, z roślinami.
Z każdym wdechem przyjmujemy nasze życie, swój konkretny los, splątany z wieloma innymi losami lub – jak nazywa to hinduska i buddyjska filozofia – naszą karmę. Przyjąć bezwarunkowo to tyle, co co pogodzić się z nieobliczalnością i nieuchronnością pewnych wyzwań, przed którymi stajemy. Z wydechem życie oddajemy, bo cokolwiek nam się przydarza, w końcu przemija. A to znów prowadzi do zaakceptowania nieuchronności śmierci.
Rytm wdechów i wydechów, pozwala więc wydostać się spod kontroli umysłu i bezpośrednio doświadczyć życiowej energii. Dlatego w pranajamie ważna jest obserwacja i przyzwolenie na to, żeby być po prostu, bez narzucania z góry tego jak (czy jacy) być powinniśmy. A pozwolić sobie być, to tyleż samo co pozwolić być i innym wokół. Czy drzewo wstydzi się tego, że jest krzywe, gdy inne są proste? Czy las sprząta po sobie? Czy zwierzęta swoje instynkty uznają za nieprzyzwoite? Czy możemy osobie, z którą nie chcemy mieć żadnego kontaktu, zabronić oddychać tym samym co i my powietrzem? W rytmie wdechów i wydechów łączymy się ze światem zewnętrznym w samym fakcie istnienia. I nawet jeśli praktykujemy w samotności, możemy doświadczyć tego, że jeśli porzucimy myślowe przyzwyczajenia, samotność jest niemożliwa.
Przez pewien czas pranajamę otaczała aura nauk tajemnych, dających specjalne moce. Jeśli jednak udałoby nam się tyle: zaakceptować siebie, oswoić lęk przed śmiercią, przekroczyć w rozumieniu świata granice własnego ja dokonalibyśmy cudu, być może bardziej przydatnego niż np. dar bilokacji.